Posty

D.C.

  Zakładam swoją maskę znów Bo tego chce ten świat Czy spotkam coś dobrego tu Bez czarno białych barw Ta sama kurtka, a sztuk dwie Krzesełko dla spóźnialskich  Ona o czymś więcej wie Umowa serc warszawskich Gdy dzień zachodem się chyli Próbując odnaleźć się  To pęd ulotnych chwili Przytłacza znowu Cię Bo gnasz na ślep, na opak A ją obok zawsze masz Co powie ni stąd, ni owak "I wtedy świat jest tylko nasz"

Ona

Jak idzie, to pachną eustoma Jak mówi, to kwitną bzy Jak śmieje się, tańczą to lilie Jak kocha, to myślisz "Ty" Jak płacze, to łamie się niebo Jak smuci się, świat roni łzy Jak trudno jej, serce Ci pęka  Jak łamie się, chcesz to być Ty I nie wiesz skąd w niej ta wiara Duma, szaleństwo i śmiech Nie wiesz czy perła tak błyszczy  Czy oczy jej, co zaparły dech

Strach

C                    a Spod zamglonych powiek                     e Znów wyłania się świat C                    a Chcesz ruszać do przodu                     e Lecz nie umiesz od lat C Ten strach a Ten wiatr e                              G To niebo wśród nocy bez gwiazd  Chcę zamknąć już oczy A tu kolejny świt Znów ręce wyciągam  Lecz nie chwyta ich nikt

Po co

C e W kolejce szans          G D Miliony nas C          e Zaszyty czas               D W oddechach zgasł  No powiedz po co mi po co mi  Kolejny kolejny kolejny świt  Bolesny oddech no po co mi No powiedz mi  Kolejny raz  Ostatnich szans Pustka jest w nas Znów oddech zgasł  No powiedz po co mi po co mi  Kolejny kolejny kolejny świt  Bolesny oddech no po co mi No powiedz mi

Dla wszystkich

Dla wszystkich Dla Wszystkich tych co przed i po Dla tych noszących rany Dla Wszystkich tych co przed i po Hymn będzie zaśpiewany Dla tych co dawno stracili głos Dla tych co na barykady Rzucili swego życia los Hymn będzie zaśpiewany Dla Wszystkich tych co przed i po Dla tych noszących rany Dla Wszystkich tych co przed i po Hymn będzie zaśpiewany Dla tych co teraz znów toczą bój Gdy bronią tego co warto I z trudem znoszą życia znój Hymn będę śpiewać zażarto Dla Wszystkich tych co przed i po Dla tych noszących rany Dla Wszystkich tych co przed i po Hymn będzie zaśpiewany I tym co kiedyś zaś zderzą się Z przyszłością wybraną dziś przez nas Wierzę, że wygrać się uda in Choć my pomagaliśmy przegrać  Dla Wszystkich tych co przed i po Dla tych noszących rany Dla Wszystkich tych co przed i po Hymn będzie zaśpiewany

Czy jest jakiś sens?

     Nasza relacja urodziła się we wrześniu 2010 roku, dla Ciebie skończyła się we wrześniu 2023 roku. Myślę tak dlatego, że uparcie wierzyłeś, że po śmierci jest nic. Null. 0. Pusto. Koniec i kropka. A ja zawsze szanowałam Twoje zdanie. Dla mnie ta przyjaźń nie skończy się nigdy. Tak, tu podważę Twoją opinię o nas. Nie wiem czemu tak bardzo broniłeś się nazywać nas przyjaciółmi, znajdowałeś milion synonimów, czy innych śmiesznych określeń. Aczkolwiek mam pewne przypuszczenia. Przypuszczeniem nazywam po prostu cenzurę Twoich słów, gdyż to nie wypada o tym pisać.       Tak więc opuściłeś mnie po 13 latach, ale wierzę jako niedoszły fizyk, że w którymś z wymiarów zbudowaliśmy swoją historię do końca, nieważne z jakim zakończeniem. Bo w zasadzie wcale nie o zakończenie tu chodzi, ale o to czego się o sobie nauczyliśmy, jak ukształtowaliśmy siebie nawzajem i jak wiele mogliśmy razem poczuć. O śmianie do łez, o spory ideologiczne, o wspólne granie, spacerow...

Wiesz czego się boję?

A teraz wiesz czego się boję?  Nie pustki, nie wspomnień, które blakną szybciej niż myślałam, ale zapomnienia. Nie mojego, a świata. Świata, który na Ciebie nie zasługiwał, który nie umiał Cię ukoić, ale za to krzywdził dotkliwie i konsekwentnie. Nie chcę. Po prostu nie chcę, by inni o Tobie zapomnieli. Nie chcę, żeby życie toczyło się dalej bez Ciebie. Nie chcę, żebyśmy wracali do domu jakby nic się nie stało, żebyśmy pili kawę, wino czy nawet palili papierosy bez ani jednej sekundy wspomnień o Tobie. Ale wiesz co jest najgorsze? Że my już tak żyliśmy nawet, gdy byłeś, gdy dzieliłeś z nami tą samą przestrzeń i czas. Gdy byłeś na wyciągnięcie ręki. Dorastając, przeszliśmy w stagnację, nie słuchaliśmy, nie pisaliśmy, nie dzwoniliśmy. nie walczyliśmy o siebie nawzajem. Szukaliśmy głupich wymówek, ulegaliśmy strachowi i zakopywaliśmy się w nic nieznaczące momenty, które pogrążały nas bardziej, zakopywały coraz głębiej oddalając od siebie. A teraz co? A teraz to co było zwykłe stało si...